Łapiąc szczęście
Często nie liczy się to, co sobie zaplanujemy. Życie uwielbia pisać swoje scenariusze. Zmieniać plany i zostawiać nas z kompletnie rozbitym grafikiem, ale… no właśnie. Jest jakieś ale. Coś nie wyszło? Nie można się poddawać. Trzeba dawać radę. Nie chodzi tutaj o branie życia takim, jakie jest. Trzeba korzystać z tego, jakie właśnie jest. Brać poprawki na błędy, uczyć się organizować czas na bieżąco, żeby każdą chwilę wykorzystać w pełni. Chodzi o całokształt, żeby to właśnie z każdej chwili wycisnąć to, co jest w niej najlepsze. Plany można za każdym razem modyfikować, dostosowywać i czerpać z nich korzyści. No i trzeba iść przez życie łapiąc szczęście.

Jeśli będziemy przejmować się tym, co się nie udało, nadal nie będzie się udawać, jeśli nie będziemy chcieli nic poprawić, to nic się nie zmieni. Życie jest piękne! Tylko trzeba chcieć to zrozumieć. I za każdą przeciwnością odpowiednio się przystosowywać.
To Wy jesteście Panami swojego losu
Jeśli coś Wam nie pasuje- zmieńcie coś. Macie czegoś dość- po co nadal trzymacie to przy sobie. Nie chcecie- nie róbcie. Jesteście niezadowoleni- wyeliminujcie negatywy. Nie kategoryzujcie życia, sytuacji na plusy i minusy. Zacznijcie oceniać życie po plusach dodatnich i plusach ujemnych. Z każdej sytuacji jest wyjście. Po każdej burzy wychodzi słońce, a często nawet i tęcza. Od nas zależy jakie kolory będzie miało nasze życie. I wiecie co? Nie porównujcie się do nikogo. Nie zazdrośćcie, że ktoś ma lepiej tylko po tym jak przedstawia swoje życie w Internecie.
To jest zgubne, nie wiecie ile ta osoba na to pracowała, jak wygląda jej życie na co dzień. Ile kredytów wzięła, ile godzin przepracowała. Zajmijcie się swoim życiem, bo ma być wyjątkowe. Nie można na wszystko patrzeć od tej negatywnej i czarnej strony. Jak to było? Życie ma tyle kolorów ile potrafisz w nim dostrzec. Prawdziwe? Oczywiście, że tak. Nie dajmy się zwariować.

Niech Twoja wiara w samego siebie będzie zawsze większa niż Twój strach.
Praca licencjacka
Strach nie może nas ograniczać, musi nas napędzać. Boimy się? I dobrze. Niech strach będzie naszą motywacją.
Obrona pracy licencjackiej- co za dzień. Zbiegło się w jednym tygodniu trzy ważne rzeczy. Jedna bardziej stresująca niż druga. Zamiast przejmować się egzaminem, przejmowałam się czymś innym. Uczyłam się w każdej wolnej chwili, a ich nie było wiele. Większość czasu pracowałam. Podwójny stres, że nie zdążę. Dlaczego nie uczyłam się wcześniej? Czy półtora tygodnia to nie za mało? Miałam wiedzę z trzech lat studiów, a wcześniej nawet nie było kiedy, bo całe doszlifowywanie pracy też swoje zajmowało. Czytanie wszystkich 53 pytań po milion razy.
Dzień przed panika, że nic nie umiem. I faktycznie. Odpowiedzi na pytania w ogóle mi rano nie wychodziły. A stopień nudności tego osiągnął taki stopień, że osoba mi pomagająca- po prostu poszła spać. Wcale się nie dziwię. Wieczorem- wszystkie odpowiedzi na pytania umiałam na pamięć. Wymagało to przede wszystkim skupienia, ale również wiary, że czytałam to tyle razy, że nie ma opcji, że nie umiem czy nie pamiętam. Odleciałam od razu jak się położyłam. Bez strachu, bez przerażenia. Wiedziałam, że dam radę. No jak wstałam to już było gorzej. Panika, przed nieznanym. Ostatnim ustnym egzaminem była matura, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. Nic tylko trzeba było się szykować.
Panika, strach i przerażenie. Samsung mierzący mój puls pokazał poziom stresu poza skalą, a puls ponad 100 na minutę. Gdy zostało już kilka minut, serce waliło mi jak oszalałe. Weszłam, egzamin się zaczął, wylosowałam pytania, zobaczyłam pytanie do pracy i… stres minął. “Byłam w domu”. 25 minut rozmowy, dostałam nawet pytanie poza konkursem, aby jeszcze sobie porozmawiać na tematy dotyczące mojej pracy, ale bardziej jako moja opinia niż to, jaką mam wiedzę. Egzamin zdany na 5. Było strasznie? Nie na egzaminie, ale przed taaak!
Łapiąc szczęście
Piszę to również dla siebie, gdy za dwa lata będę przed obroną pracy magisterskiej. Przeczytam, zacznę uczyć się wcześniej niż 1,5 tygodnia. Prace magisterską też skończę pisać wcześniej. Tutaj zajęło mi to pół roku. Zaczęłam w styczniu, skończyłam pod koniec czerwca. Nie miałam dużo do poprawy, ale pisanie zajmowało ogrom czasu, ponieważ każdą rzecz musiałam poprzeć źródłem. Taki temat, cóż zrobić. Nic nie mogło być wzięte z palca, z doświadczenia czy wiedzy z nieznanego źródła. Nie pisałam też przecież dzień i noc. Były miesiące, gdzie miałam tyle pracy i zajęć, że po prostu mi się nie chciało. Dlatego chyba lepiej jest zacząć już od września, czy nawet października, żeby nie musieć się stresować, czy obawiać terminów.
Wsparcie okazało się kluczowe. Rodzice, którzy cały tydzień przed snem słuchali mnie (mniej lub bardziej uważnie), gdy czytałam im pytania i odpowiedzi. Mikołaj, który znosił moje “płacze” jak to ja sobie nie dam rady i za każdym razem wspierał bardziej. Załatwił mi twardą oprawę pracy, żeby było do zdjęcia i żebym miała się czym chwalić. I był ze mną przed egzaminem, w dniu egzaminu i po. Wierzył, znosił i wspierał. Na pytanie czy ciężko było mnie znieść, odpowiedział twierdząco, więc można sobie wyobrazić jak musiało być. No po prostu “latałam”. Po wyjściu z sali, gdzie miałam egzamin wiedział, że ma mnie łapać jak będę mdleć. Wtedy chyba puls wrócił do normy i było po wszystkim. Jestem dumna, a on jest ze mnie dzielny! Dziękuję z całego mojego serducha. Z Tobą łapiąc szczęście nigdy go nie wypuszczam.
Lekcja na przyszłość
Życie weryfikuje i uczy. Życie daje powera i odbiera wszystko. Trzeba się cieszyć ze szczegółów, z danej chwili oraz tych najprostszych drobiazgów kształtujących całość. W osiąganiu celów nie można się poddawać, a gdy już osiągniemy to, co chcieliśmy- musimy sięgać po więcej.
Ostatnie miesiące pokazały mi, że nic nie jest niemożliwe, że takie słowo w słowniku nie powinno istnieć. Można osiągnąć naprawdę wszystko, ale nie wystarczy tylko chcieć. Trzeba jeszcze coś robić. Gdy życie daje szansę trzeba z niej korzystać. W końcu wszystko jest po coś.
A nauczki są do zapamiętania na przyszłość.
Jeśli obgadują Cię za plecami to znaczy, że jesteś krok przed nimi.
Łapiąc szczęście
Przejmujesz się opinią innych? Dlaczego? Ile warci są Ci ludzie, którzy mówią źle o Tobie? Czy mają jakieś znaczenie w Twoim życiu? Jeśli jest to konstruktywna krytyka motywująca do działania to jasne! Przyjmij to na klatę, bo maże faktycznie mają jakąś rację, ale muszą to być osoby chcące dla Ciebie jak najlepiej. Nie osoby z przypadku, które podłożą Ci pod nogi kłody. Takich najłatwiej spotkać w życiu. Dlatego- jeśli ktoś Cię obgaduje… trudno. Widocznie jego życie jest zbyt nudne, a Tobie może i zazdrości. Może jesteś lepszy, zagrażasz tej osobie w karierze, może po prostu nie ma w swoim życiu nic do opowiadania.
Najwięcej do powiedzenia mają Ci, którzy pewnie wcale Cię nie znają. Oceniają jedynie po wyglądzie, jednej rozmowie, czy nawet bo tak. Nie trać na to czasu. Skupiaj się na otoczeniu, które wniesie same pozytywy do Twojego życia. To się liczy. Plusy dodatnie i plusy ujemne. Reszta- nie ma znaczenia.
Nie można przejmować się tym, co mówią inni. Bo inni mówią dużo. I każdy mówi co innego.
Każda sytuacja, nawet ta z perspektywy najgorsza- czegoś uczy. Kształtuje nas i daje wyznacznik na przyszłość. Fałszywi ludzie okazują się być tymi fałszywymi w odpowiednich momentach naszego życia. Dlatego gdy coś nam się udaje, wychodzi, że wcale nie życzą nam najlepiej, tylko zazdroszczą nam sukcesów i podcinają skrzydła. Wyeliminujcie takie osoby ze swojego życia. Nie dajcie się złapać w pułapkę. To Wasze życie. A Wy jesteście Panami swojego życia i losu.
Zdjęcia w jednorożcu? A kto mi zabroni. Wyszły urocze. Kocham urocze rzeczy. Dlatego kocham te zdjęcia- by @mdomek. Życie to niesamowita przygoda. Łapiąc szczęście z każdej możliwej strony możemy się wiele nauczyć i możemy żyć pełnią tego, co życie nam oferuje.
Jeśli chcecie mnie lepiej poznać zapraszam tutaj lub na Instagram.

