Opowiadania

Ratunek rzeczywistości

“Ratunek rzeczywistości”
Chowa się za rogiem. Idę za nim.
Chowa się za rogiem. Idę za nim.
Chowa się za rogiem. Krzyczę.
I tak w nieskończoność.

Zawsze za trzecim razem już nie daję rady, a jestem tak blisko. Nawet bieg nic nie pomaga, a w uszach słyszę tylko bicie mojego własnego serca. Przeklinam pod nosem i wracam do domu. Dzień mija nawet spokojniej niż myślałam, nawet na chwilę udaje mi się zdrzemnąć, ale nawet wtedy jestem czujna. Sen nie przychodzi łatwo i nawet wtedy czuje się jak kłębek chaosu. Oczywiście nikomu nic nie mówię i nie daje niczego po sobie nic poznać. Ludzie dzięki temu nie pytają, a ja mogę chociaż udawać, że jest normalnie. Opinia innych nigdy nie była dla mnie ważna, ale tutaj mam niewiele do mówienia. Zakaz sądowy to co innego.

Każdego dnia skreślam po jednej dacie w kalendarzu. Jeszcze tylko 745 dni. To długo patrząc na to, że widzieliśmy się codziennie i zawsze nam było mało. Naprawdę chciałabym cofnąć czas, nikomu nic nie mówić, zamknąć się w sobie. Teraz wiem, że dałabym radę. Wtedy byłam po prostu przerażona, wszyscy byli. Teraz też wiem, że razem dalibyśmy radę, zrobiłabym wszystko, żeby mieć cię obok. A teraz muszę udawać.

Najgorsze w całej sytuacji było to, że nikt nie pytał mnie o zdanie. Nie miałam nic do powiedzenia. Wyrok zapadł, a z nim umarła cząstka mnie. 1095 dni rozłąki. Zakaz zbliżania się do mnie. Rodzice wpadli w szał, jego rodzice wpadli w szał. A ja byłam po prostu na tyle słaba, że nie mogłam nic zrobić. Czułam się jak mała dziewczynka, którą rodzice zostawili w hipermarkecie, samą na pastwę losu, w dodatku bez pieniędzy. Co miałam zrobić? Walczyć przeciwko tym, którzy chcieli mnie bronić? Twoi rodzice tylko mówili- przepraszam. Tak się za ciebie wstydzili…

Moi ciągle płakali, a ja nawet nie mogłam się z Tobą zobaczyć. W szpitalu dostałam tyle tabletek, że i tak nic nie czułam. Czasem mam wrażenie, że nadal nic nie czuję, ale… wtedy pojawiają się sny. I wtedy wiem, że najbardziej na świecie boję się stracić Ciebie. A za rogiem tracę cię każdego wieczoru, każdej nocy i wtedy już nie mogę spać.

Boje się każdego dnia. Bo każdego dnia coraz bardziej się oddalamy. Trzy lata mijają jak wieki. Nawet rok jest ciężko przetrwać, ale… jest jeden sposób, właściwie to dwa. Mamy tyle wspomnień, że za każdym razem jak zamykam oczy to widzę jedno z nich. Co prawda to zaczyna coraz bardziej boleć, ale wiem, że sny bolą bardziej. Ty zostałeś wysłany daleko stąd, żeby się wyleczyć, uspokoić i ogarnąć. Oczywiście nikt oprócz nas nie bierze pod uwagę naszego powrotu. Ja jednak wierzę Tobie i przede wszystkim wierze w ciebie, więc chce być z Tobą. Nawet jeśli miałaby być to najgorsza decyzja w moim życiu. Pewnie rodzice mi nie wybaczą, Twoi również. Będziemy sami przeciwko światu, który też wie. Ludzie nie zapominają.

Dwa dni po czy rok… patrzą tak samo. Pamiętają wszystkie nagłówki gazet. A było tego sporo.
Wracając do tematu to drugim sposobem jest… to że raz w miesiącu się widzimy. Dla prawdziwej miłości kilometry nie są żadną przeszkodą. Dlatego jestem z nas dumna, miesiąc temu nawet udało nam się spotkać dwa razy. Czy rodzice coś podejrzewają. Nie. Mamy wspaniałych przyjaciół, którzy idealnie mnie kryją. Starają się zrozumieć, więc pomagają. To moje życie i moje decyzje. W końcu to ja zostałam skrzywdzona. Doszczętnie.

Czasem widzimy się na jeden wspaniały dzień. Ostatnio były aż trzy. Tylko my i nasza tajemnica.
Najgorsze jest to, że zmienił się Twój sposób patrzenia na mnie. To już nie jest pożądanie, namiętność i miłość. Został jedynie strach. Małymi kroczkami wracamy do tego, co było wspaniałe, ale bardzo powolnie nam idzie, nawet jak na małe kroczki.
Dzisiaj już nie mogę wysiedzieć. Jutro już się widzimy.

Rodzice cieszą się razem ze mną, bo myślą, że jadę do brata mojej przyjaciółki. Uwielbiają go bo jest mądry, troskliwy i jest ideałem. Ale jest również moim przyjacielem, który mi pomaga. Udostępnia nam mieszkanie na dwa dni, a sam idzie w balety. Ja mam alibi, a on pretekst do wyjścia na często grube imprezy. Dzwonimy do siebie przynajmniej raz w tygodniu. Choć mieszkamy od siebie tak daleko, nigdy o sobie nie zapominamy. Katie często jeździ ze mną. Mówi, że lubi dotrzymywać mi towarzystwa, ale ja wiem, że to chodzi o pewnego chłopaka, który jest barmanem w ulubionym klubie Jaspera. Wszyscy dzięki temu są zadowoleni.

Gdy widzę, że czekasz na mnie na dole serce zaczyna mi bić szybciej. Za każdym razem w twoich oczach widzę więcej tego, co zostało nam odebrane. Mamy 48 godzin tylko dla siebie, pierwsze godziny spędzimy w łóżku, następne na rozmowie, na śmiechu, historiach i streszczeniach. Tak wiele się dzieje. Tak łatwo byłoby zadzwonić, gdyby można było cofnąć czas. Staram się cieszyć chwilą, póki mam cię obok. Później znów będę odliczać dni. Skreślać kolejne daty, a później odliczać godziny. Machasz mi ręką przed oczami… coraz częściej się tak zawieszam, ale próbuje odzyskać trzeźwość myślenia. Rzucam ci się na szyję. Idziemy na górę i wiem, że to będzie nasz maraton. Jestem taka szczęśliwa. Jakby ktoś oddał mi ostatni kawałek czekolady, który był na świecie.

Nie mogę przestać na ciebie patrzeć. Uwielbiam każdy kawałek twojego ciała, a mogę teraz podziwiać wszystko co z tobą związane bo stoisz w kuchni i gotujesz. Dzisiaj twoja kolej. Spoglądasz na mnie co jakiś czas i przelotnie się uśmiechasz. Uwielbiam nawet ten układ mieszkania, gdzie z dużego łóżka w salonie widać całe pierwsze piętro. Jasper idealnie je urządził, aż chciałoby się tu wprowadzić od zaraz.

Niechętnie podnoszę się z łóżka, ale za to chętnie do ciebie podchodzę. Kocham twoje perfumy. Jestem dzisiaj kłębkiem szczęścia. Przytulam się do ciebie od tyłu, ale tak żebyś swobodnie mógł się rządzić w kuchni. Po jedzeniu czas na opowiadanie co u nas, co robiliśmy. Mamy nawet swoje zeszyty, żeby nie zapomnieć o żadnej rzeczy, Wkręciliśmy się w to. Opowiadam ci o moich znajomych, a Ty o tym jak idą postępy z lekarzami. Opowiadamy sobie o studiach i wtedy zauważam, że coś jest nie tak. Uciekasz wzrokiem i zdawkowo odpowiadasz na moje pytania.

– Nie musisz się bać powiedzieć mi prawdy- mówię prawie niesłyszalnie i to ja odwracam teraz wzrok bojąc się usłyszeć prawdy.
– Ja…- zaczynasz przecierając kark. Atmosfera robi się coraz bardziej napięta, a ja dosłownie krzyczę na ciebie w środku- dostałem się na staż.
Wypuszczam w końcu powietrze.
– Przecież to cudownie!- mocno się do Ciebie przytulam.
– W Barcelonie- mówisz tak jakby i twoje życie właśnie się rozpadło. – Mam wyjechać za dwa tygodnie, rodzice mówią, że to wspaniała szansa. Zostałem wybrany z pięciuset osób, a dostało się zaledwie dwadzieścia. Uprzedzając twoje pytania… nie nie zgłaszałem się sam. Rodzice wysłali pismo, że szkoły po rozmowie z dyrektorem. Uważają, że nie ma dla mnie w tym momencie nic lepszego… bo nie wiedzą o tobie.

Przestaje oddychać. Nie mogą się dowiedzieć, ponieważ nie mogę cię stracić. Nigdy więcej. Nawet jeśli teraz się to dzieje. Biorę głęboki oddech bo czuje, że będę mdleć.
– Hiszpania jest ponad 7 tysięcy kilometrów stąd. Jesteśmy pod ciągłym nadzorem. Ja…- nie znajduję już żadnych słów, ale wtedy mam w głowie jedną z najczarniejszych myśli.- Na ile masz jechać Michael?- dziwie się sama jak twoje pełne imię brzmi obco w moich ustach, zawszę mówię po prostu Mich.
– Na pół roku- odpowiada, co nie brzmi tak dramatycznie- z możliwością pracy na stałe, a moi rodzice chcą się przeprowadzić ze mną, żeby mieć mnie na oku.

Zasypiamy w ciszy, wtuleni w siebie. Jedyne co robiłam tego wieczoru to płacz, szloch i morze łez. Gdy jakiś czas temu rozdarłeś mnie na kawałki, wiedziałam, że dam radę. Dzisiaj nie wiem już nic, ponieważ to życie rozdarło mnie na kawałki. Nie wiem jak się bronić, o czym myśleć, jak mówić.

Śni mi się plaża, leżaki i słońce, przede wszystkim jednak ty wychodzący z wody, idziesz prosto w moją stronę. Bierzesz mnie na ręce, a ja rozlewam drinka, którego jeszcze chwilę temu w spokoju piłam. Upuszczam szklankę, bo widzę, że zabierasz mnie do wody. Głośno się śmieje i udaję, że chcę, żebyś mnie puścił. Całujesz mnie namiętnie na tle zachodzącego słońca i klękasz przede mną, chyba z pierścionkiem. Dookoła robi się cicho, chociaż jeszcze chwilę temu słychać było śmiechy ludzi i ich radość. Wszyscy wstrzymali oddech, a ja potrafię jedynie kiwać głową i rzucić ci się na szyję.

A potem nagle się budzę. I wszystko wraca do swojej rzeczywistości. Znów pozostały tylko wspomnienia….

I Twój zapach na łóżku.
Tylko dlaczego nie ma ciebie obok.
Zostawiłeś tylko mały liścik.

Kocham Cię Clary,
Twój Mich

Ratunek rzeczywistości

Moje opowiadania
Zdjęcie

Jeden komentarz