Recenzje

Flying high – Bianca Iosivoni – recenzja przedpremierowa

Czytacie książki, które zawierają w sobie ważne przesłanie, bądź są o tematach bardzo ważnych? Jedną z takich książek jest “Falling fast“. Polecam przeczytać recenzję tej książki i po nią sięgnąć, jeśli potrzebujecie odnaleźć siłę, która na pewno w Was drzemie. Dla mnie pierwsza część książki była niezwykle przejmująca i osobista. Myślę, że w swoim życiu byłam taką Hailee, która nie wiedziała, co dalej, która zgubiła się w swoim życiu i która zapragnęła być odważna. Druga część, o której będzie dzisiejsza recenzja to “Flying high”. Jest to książka, którą objęłam patronatem. Wytłumaczę dlaczego. Bianca Iosivoni stworzyła niezwykle ważny świat, który myślę, że może pomóc niejednej osobie. Ta część również znacznie różni się od części pierwszej. Tamta była bardzo radosna, ta jest mroczna. Tamta polegała na byciu odważnym, a ta pokazuje jak odnaleźć siebie. Z resztą przeczytajcie sami.

Ocena: 9.5/10
Premiera książki: 4.11.2020r.

Łatwo jest robić innym ludziom wyrzuty.
Denerwować się z ich powodu. Kłócić się z nimi.
Ale nigdy nie myślimy o tym, że to może być ostatni raz.
Ostatnie objęcie.
Ostatnie słowo.
Ostatnie spojrzenie.
Flying high

Co na początek?

Żeby zrozumieć tą książkę, trzeba zrozumieć Hailee. To, co jest napisane z tyłu książki… nie do końca odzwierciedla to, o czym faktycznie jest. Dlaczego? Bo to zdradziłoby jej fabułę i cały jej sens, ale jeśli podoba Wam się opis, to sięgnijcie po nią. Dostaniecie wspaniały bonus w postaci złamanego serca, ogromu emocji i zaskoczenia. Przekonani? No ja myślę.

Dlaczego patronat?

O patronat poprosiłam sama, po pół roku prowadzenia bookstagrama na Instagramie, po wielu latach prowadzenia bloga. Czułam, że to jest dobry moment, a to idealna książka, żeby się pod nią podpisać, że ją polecam. Pierwsza część dostarczyła mi wielu uśmiechów. Pokazała, że trzeba się cieszyć z każdej chwili i każdego dnia. Była niezwykle pozytywna i uspokajająca. No do pewnego momentu, a konkretnie do jej zakończenia. To ono rozbiło mnie wewnętrznie i nie pozwoliło zapomnieć o “Falling fast” nawet na chwilę. Autorka niesamowicie stworzyła całe oczekiwanie na kolejną część. Po przeczytaniu “Flying high” stwierdzam, że nie potrafię wybrać, która część była lepsza. Różnią się, to fakt, a przez to każda ma w sobie coś wyjątkowego.

Flying high – historia

To najtrudniejsza część w tej recenzji. Nie mogę Wam zdradzić, o czym była książka, bo to nie tylko zaspoileruje tą część, ale również zdradza część pierwszą. Chyba nigdy nie stanęłam przed tak trudnym zadaniem.

Hailee tym razem musi zmierzyć się z demonami z części poprzedniej. Już nie musi udawać całego szczęścia, nie musi się cieszyć. Może być sobą. Tą mroczną, zagubioną dziewczyną. Jednak… coś się zmieniło. Co konkretnie? Zmieniło się jej patrzenie na świat, a jej pobyt w Fairwood okazał się być czymś więcej niż tylko przystankiem na mapie. Okazało się, że życie nie jest takie, jak myślała. Okazało się, że jest o wiele lepsze, a ona ma przyjaciół, o których wcześniej mogła tylko pomarzyć. I którzy będą o nią walczyć.

Jednak… jeśli na coś czekacie. Nie możecie się tego doczekać, odliczacie dni do tego wydarzenia, a nagle okazuje się, że to znika i ta data odchodzi w zapomnienie, to w sumie nie wiecie, jak dalej żyć. I tak ma Hailee. Czekała na datę 6.09, która zakończy jej wspaniałą podróż i okazało się, że podróż dopiero się zaczyna. A ona nie wie (dosłownie), jak dalej żyć, skoro już na nic nie czeka. A przecież czekała 5 miesięcy i nagle wszystko rozpłynęło się w powietrzu.

Ta książka to zlepek emocji, łez, miłości i przyjaźni. Pokazuje, że każdy w naszym życiu odgrywa ogromną rolę, a dom jest niekoniecznie tam, gdzie się urodziliśmy.

Ostatnimi czasy jesteś taki rozkojarzony, całkiem nie przykładasz się do pracy. To również twoje marzenie, nie pamiętasz?
Tylko dlatego, że coś przez jakiś czas jest trudniejsze, niż się spodziewałeś, nie znaczy, że masz tak po prostu z tego zrezygnować.

Przemyślenia o Flying high

Czytając książkę “Flying high” zapisywałam sobie emocje, które w niej występują i które suma sumarum odczuwa czytelnik. Pozwólcie, że je wymienię. Ból, słabość, miłość, ulga, wdzięczność, bezradność, nadzieja, nienawiść, niepewność, tajemnica, odwaga, kłamstwa, bliskość, chaos, troska, wsparcie, rozczarowanie, ciężar, bratnie dusze, przyjaźń i szczęście. Emocje są w kolejności ich występowania. Dacie wiarę ile ich jest? Pewnie o niektórych zapomniałam, albo byłam tak pochłonięta czytaniem, że nie miałam chwili, żeby je zapisać. W końcu to napiszę, ta książka to cudo, bo na każdej stronie czuć emocje. Bo są jej nieodłączną częścią, która tylko prosi, aby ją odkryć.

Jak część pierwsza była szokująca głównie pod względem zakończenia i ogólnie pełna szczęścia, tak ta część jest o wiele bardzie tłumacząca, smutna, ale nie przygnębiająca. Pokazuje wiele ważnych tematów należących do życia każdego z nas. Ale również porusza te tematy, które są ważne i o których głośno się raczej nie mówi. Pomimo tego, że mamy XXIw. Jakie to tematy? Tego nie mogę Wam zdradzić. O tym musicie się przekonać sami.

Ciekawostka- śpię w takiej samej pozycji, co główna bohaterka, czyli Hailee. I dobrze, że zapisałam to sobie na kartce, bo bym zapomniała wspomnieć.

Nie wiem, co powinnam na to odpowiedzieć. Kompletnie mnie zamurowało. Po raz pierwszy rozumiem, jak musi się czuć dzikie zwierzę w potrzasku.
Albo królik naprzeciwko węża. Bo właśnie tak czuję się teraz. Kompletnie zagubiona i niezdolna do tego, żeby coś powiedzieć albo zrobić.
Nie mogę nawet zamrugać. Ani zaczerpnąć powietrza.
Flying high

Za książkę i możliwość objęcia jej patronatem serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar. Wasze książki nigdy mi się nie znudzą.

Jeden komentarz