Recenzje

Jedyne wspomnienie Flory Banks – Emily Barr

Czasem mam wrażenie, że za mało doceniamy nasze życie, że jesteśmy za mało wdzięczni za to, co nas otacza. Wiem, że w dobie koronawirusa czasem ciężko jest znaleźć pozytywne aspekty tego wszystkiego, ale to nie oznacza, że się nie da. Książką, po której poczujecie wdzięczność jest “Jedyne wspomnienie Flory Banks”. Czy jest smutna i to dlatego docenicie życie? Nie, nic z tych rzeczy. Emily Barr stworzyła pewną historię nastolatki i wierzę, że drugiej takiej nie ma. Jest ona mocno uświadamiająca, ważna, ale i prosta w odbiorze. Myślę, że jest wręcz idealna na obecnie panującą sytuację, w której na pewno każdemu jest się ciężko odnaleźć. Sprawdźcie sami.

Ocena: 7/10

Nie panikuj, bo prawdopodobnie nie dzieje się nic złego, a jeśli nawet, to panika tylko pogorszy sytuację.
Jedyne wspomnienie Flory Banks

Jedyne wspomnienie Flory Banks – historia

U Flory w wieku dziesięciu lat wykryto nowotwór. Udało się go usunąć, ale wraz z jej pamięcią krótkotrwałą. Pamięta wszystko do tamtego czasu. A teraz ma siedemnaście lat. Rodzice trzymają ją tak naprawdę pod kloszem w domu, a Flora dzielnie robi notatki wszystkich ważnych rzeczy, które powinna zapamiętać. Ma swoją przyjaciółkę Paige, która ma do niej niezwykle dużo cierpliwości i ciągle tłumaczy jej najistotniejsze fakty. Flora pamięta jedynie dwie, trzy godziny i wykonując nawet jakąś czynność, totalnie o wszystkim zapomina i znów czuje, że ma dziesięć lat.

Sytuacja się komplikuje, gdy po imprezie pożegnalnej chłopaka Paige, Flora ląduje w jego objęciach na plaży i się z nim całuje. Okazuje się, że to wydarzenie było na tyle przełomowe, że wryło jej się w pamięć. Jednak przystojniak wyjeżdża, na biegun północny! Gdy zapomina o wszystkim innym, pamięta, że ma siedemnaście lat i całowała się z chłopakiem, a tak konkretnie to z Drake’iem. Paige naturalnie nie chce takiej przyjaciółki, więc się do niej nie odzywa, ciągle jej o tym przypominając.

Rodzice Flory jadą do Francji do jej chorego brata Jacoba. A ona ma zostać w domu z Paige na kilka dni. Jednak oni nie mają pojęcia, że dziewczyny się nie odzywają. Notatki pomagają Florze przetrwać, ma dokładnie opisane, co i kiedy ma jeść, jakie tabletki brać, co robić. Ale to wspomnienie popycha ją do zrobienia czegoś szalonego. Flora Banks postanawia wyruszyć na poszukiwanie swojej miłości do Svalbard, czyli właśnie na biegun. Podróżuje sama, spotyka wspaniałych ludzi, którzy stają się jej przyjaciółmi.

Tylko czy odnajdzie to, czego szuka? Czy padnie w objęcia Drake’a? A on równie mocno odwzajemni jej uczucia?

Przemyślenia

Cała historia jest naprawdę fajna, jednak rozbijając ją na poszczególne części, które na tą całość się składają, to nie jest tak kolorowo. Sam pomysł czasem wydawał mi się zbyt szalony, nieprawdopodobny, a same bohaterki nawet w swojej przyjaźni były zbyt dziecinne. Dlaczego? Chyba siedemnastolatki potrafią porozmawiać na temat pocałunku jednej z chłopakiem tej drugiej. Tym bardziej, że on przestaje istnieć w życiu i jednej i drugiej. Flora i Paige nawet nie starały się ratować przyjaźni, która trwała od ich czwartego roku życia. Paige nawet nie próbowała się dowiedzieć jak było, bo miała swoją wersję w głowie i założyła, że Flora i tak nie będzie pamiętać prawdy. To było słabe.

Jacob, skoro jest starszym bratem Flory to czemu wyjechał? Bo nie zgadzał się z podejściem ich rodziców do młodszej siostry. Czemu się nie postawił tylko ją zostawił? To nie jest anioł stróż tylko tchórz. Już Flora była odważniejsza. Jednak w chwili, gdy go potrzebowała znalazła do niego kontakt i się nie poddawała. Ogólnie i tak dziwnie.

Żyj chwilą, kiedy tylko możesz. Do tego nie potrzeba pamięci i wspomnień.

Co mi się podobało?

Życzliwość ludzi, odwaga Flory. Sam pomysł na historię. I ta wdzięczność jaką pozostawiła za sobą książka. A wisienką na torcie okazało się to, że pomimo takiej historii były w niej niemałe zwroty akcji. A sama historia wcale nie była przewidywalna. Zawsze doceniam takie rzeczy, bo lubię snuć teorię na temat zakończenia książki, oczywiście podczas jej czytania.

Dla kogo jest książka “Jedyne wspomnienie Flory Banks”?

Myślę, że dla każdego. Idą chłodne dni, inaczej! Są już chłodne dni, idealne jest się schować pod kocem z herbatką i zatracić się w książce. Ta jest w sam raz na raz. A dzięki niej może podwójnie docenicie kocyk.

Lubicie przygody w książkach? W takim razie “Shadowscent. Kwiat mroku” jest na pewno dla Was.
A TUTAJ macie piękny cytat z mojego Instagrama, w sam raz dla podróżników.