Noir – Zofia Markowska – recenzja przedpremierowa
Książki, które są grube wciągają nas w swoją historię na tyle mocno, że nie chcemy ich kończyć. Są często naszą odskocznią i lekiem na rzeczywistość. A co z książkami, które są cieniutkie? Czy mogą tak samo wzbudzać emocje, czy wciągnąć nas do swojego świata? Oczywiście, że tak. Podam dwa przykłady książek, przy których można płakać całą noc, a mają razem ledwo 200 stron. Pierwsza książka napisana przez Antoine de Saint-Exupery pt “Mały książę”. Jest krótka, a niezwykle ważna. Myślę, że jeśli jej nie czytaliście to musicie nadrobić zaległości. Drugą jest “Oskar i Pani Róża” Erica- Emmanuela Schmitta. Ta wyrwie Wam serce z piersi i może włoży je na swoje miejsce. Może… A teraz główna książka dzisiejszej recenzji. Zofia Markowska napisała książkę pt. “Noir”, jest to kryminał mający 200 stron. I w tym przypadku jej rozmiar ma znaczenie. Dlaczego?
Ocena: 4/10
Premiera: wkrótce
Od kiedy to anioły głoszą zagładę?
Noir – okładka i tytuł
Okładka jest ładna i zgodna z tym, co jest w książce. Bo zgaduję, że przedstawia Ritę Maroni. Jednak co do tytułu mam sporo do powiedzenia. Słowo noir po francusku oznacza czarny. I nie uważam, żeby był on zgodny z tym co znajdujemy na kartkach. Nikt tam nie jest o czarnym kolorze skóry, nikt nie jest czarnym charakterem, niewiele dzieje się w nocy. Nikt tam nikogo nie określa jako czarny, więc skąd tytuł “Noir”? Nie mam pojęcia. Kolejną sprawą, która tego dotyczy to fakt, że książkę o takim tytule napisał Wojciech Stefaniec. Również jedna z grup muzycznych ma taki tytuł. Są takie piosenki i filmy. Dlatego myślę, że przebicie się takiej książki w Internecie graniczy z cudem.
Zdanie, które opisuje książkę “Czasem los igra z ludzkim życiem w wyjątkowo przewrotny sposób” również nie przypadło mi do gustu. Samo zdanie jest w porządku, ale jak ma się do książki?
Noir – historia
Głównym bohaterem książki “Noir” jest Michael Todd, który jest detektywem i wprowadza nas do miasteczka Mindath na wschodzie USA. Dostaje on zlecenie od Rity Maroni, aby dowiedzieć się kto zabił jej męża. Pan Tommy Maroni był członkiem włoskiej mafii, dlatego sprawa jest niezwykle delikatna.
W książce przenosimy się do roku 1933. Choć nie czujemy tego klimatu.
Kryminał według mnie jest dobry wtedy, gdy możemy mieć jakieś podejrzenia, snujemy spiskowe teorie czy podążamy tropem zabójcy. W tym przypadku znajdujmy jedynie rozczarowanie. Poznajemy zbyt małą ilość bohaterów, żeby mówić o jakimś podejrzeniu, czy tropie, który mógłby naprowadzić czytelnika.
Chyba ciężko mi znaleźć plusy w tym obszarze. Jednak sama historia jest dobrze rozwiązana.
Przemyślenia
Książka “Noir” jest za krótka, żeby mogła być dobra. Myślę, że rozbudowanie historii o 200 stron mogłoby przynieść lepsze efekty. W dodatku dialogi są napisane fa-tal-nie! Nigdy, w żadnej książce nie spotkałam się z takim brakiem emocji. Podczas czytania nie czujemy nic. Jedynie wodzimy wzrokiem po literach napisanych na białych kartkach. Szkoda bo samo zakończenie jest w porządku, a książka ma jakieś swoje małe plusy.
I jeśli przenosimy się do USA, mamy włoskie nazwy to skąd tam nazwa restauracji “Rozmaryn” na ulicy Sunend Street 24?
Za książkę “Noir” bardzo dziękuję Novae Res.
Zapraszam do przeczytania innych recenzji. Wszystkie dostępne w zakładce Recenzje.


2 komentarze
Przeczytam
Rozwój Internetu umożliwił wreszcie prawdziwe rozłożenie skrzydeł zjawisku, które choć jest z ludzką naturą nierozerwalnie złączone, to dopiero dzięki życiu online rozkwita jak nigdy dotąd…
O czym mowa? A o kompletnym braku profesjonalizmu, który w dobie Internetu nie przeszkadza już nikomu w podążaniu obraną przez siebie ścieżką.
Komik? Aktor? A może krytyk kulinarny? Możesz być kim chcesz!
Jak widać możesz nawet pisać o literaturze. Możesz na przykład zastanawiać się dowoli i bez efektu nad powiązaniem tytułu Noir, jego genezy z mafią, kryminałem, kreacją kobiety fatalnej, sięgniesz umysłem tak głęboko, że pokusisz się o zapewne żartobliwe porównanie go do rasy(sic!). Bez obaw, wcale Cię to nie zdyskredytuje, przecież to tylko na niby.
Argumentacja oceny? Książka za krótka, klimat niewyczuwalny. Dialogi bez emocji. Czyżby miało to związek z kreacją postaci z nich wypranych? To się okaże. Rozwiązanie w porządku.
Po przeczytaniu chwiejnych zdań recenzji, skuszona tytułem postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej. Debiut literacki siedemnastolatki? Robi wrażenie. Fakt, który czytelnik z chęcią poznałby przeglądając recenzje książki. Chyba profesjonalne.
Efekt jednak pożądany, książka zaprezentowana potencjalnym czytelnikom, niemerytoryczna opinia skłaniająca do zweryfikowania wartości pozycji we własnym zakresie.
Marta
Trafiłam przypadkiem na Pani recenzję… i kupiłam książkę.
Wydawała mi się mało prawdopodobne, aby Novae Res, wbrew logice i nadziei na zysk, wydała „knota” nieznanej autorki, i… miałam rację.
Tak więc, w kilku punktach, pozwolę sobie nie zgodzić się z Pani recenzją.
1. NOIR to oczywiście poza tytułem i kolorem (pisanym po francusku), także gatunek literacki.
Proszę o zapoznanie się z takimi ikonicznymi przedstawicielami tego gatunku jak „Sokół Maltański” czy „Casablanca”.
2. „Mały Książę” został napisany przez Saint-Exupéry’ego kiedy miał lat 43, a nie 17.
Trafniej zresztą byłoby przywołać jego wcześniejszy „Courrier sud” z 1929 roku czy „Nocny Lot” z 1931 – obie też cieniutkie.
3. Większość kryminałów Agary Christie nie przekracza 160-200 stron.
4. Fatalne dialogi – odsyłam Panią do zapoznania się z konwencją gatunku NOIR – wszystko się wyjaśni.
5. Ma Pani rację, Bugatti i Alfa Romeo powinny być pisane Wielką literą – tyle, że to uwaga do korektora.
6. Maroni był Włochem, stąd jego restauracja nazywała się „Rozmaryn” co w tym dziwnego?
Przeczytałam książkę „na raz”. Jak dla mnie, jest to bardzo interesujący debiut, świetnie wpisujący się w klimat gatunku Noir. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki Pani Zofii Markowskiej.