Shadowscent: Kwiat mroku – P. M. Freestone
Wszystkie książki mają taką samą wadę. Jaką? Kończą się. Choć może… niektóre są tak beznadziejne, że to może i dobrze. Jednak patrząc na te dobre i fajne książki, to często jest tak, że walczymy sami ze sobą. Chcemy czytać, ale nie chcemy czytać, chcemy poznać historię, ale nie chcemy, żeby się skończyła. Chcemy znać zakończenie, ale nie chcemy końca. Świetnie. I mówią, że czytanie książek jest przyjemne… Dobra, wiadomo, że jest. Jaka była książka P. M. Freestone pt. “Shadowscent: Kwiat Mroku”? Wspaniała. Choć uważam, że to i tak za mało powiedziane. Była wszystkim tym, co kocham w książkach. Przeniosła mnie do innego świata, który stopniowo mogłam poznawać. Przez świat prowadzili mnie jeszcze lepsi bohaterowie, których od razu idzie pokochać. Zawierała ogrom wspaniałych cytatów. Jednak miała dwie wady. Pierwsza z nich- skończyła się. Druga- będzie miała kontynuację, a skończyła się tak, że nie chcę czekać. Chcę ją natychmiast!
Ocena: 10/10
– Argusowie mają takie powiedzenie: uwolnij jednego zdrajcę, a setka innych ustawi się w kolejce, by cię zdradzić. Nie ma wyboru.
– Zawsze jest jakiś wybór. Wolę zaryzykować istnienie tych pozostałych stu zdrajców, niż żyć ze śmiercią jednego na sumieniu.
Shadowscent: Kwiat mroku – tytuł i okładka
Tytuł intryguje. Świetnie się łączy i daje nam poznać nowy świat już od pierwszej strony. Czym jest Kwiat Mroku? Dobre pytanie. Dowiecie się wszystkiego w swoim czasie. A okładka? Jest lepiej niż piękna… jest cudownie zrobiona. Złoto i niebieski się błyszczą, całość jest pięknie granatowa. I nie jest w tym wszystkim przesadzona. Jest w sam raz. Ciekawostką jest fakt, że okładka jest oryginalna. Jednak to, co jest na ostatnim zdjęciu w wersji zagranicznej jest z przodu, a na polskim wydaniu z tyłu. I nie wiem, która wersja podoba mi się bardziej, ale wiem, że takie krótkie napisy zawsze przyciągają do książki podwójnie. Nie trzeba jej odwracać, żeby wiedzieć, że nas zaintryguje.
– A co to takiego? – pyta Rakel, wskazując na muszle o zapachu pereł i marszcząc nos z obrzydzenia.
– Ostrygi.
– Fuj. Wyglądają, jakby je ktoś połknął i wypluł. Jakim cudem coś podobnego do smarków może być tak popularne?
Shadowscent: Kwiat mroku – historia
Rakel to młoda dziewczyna, która ma dobrego nosa do zapachów. Jednak ma również pecha w życiu ponieważ jej matka odeszła, gdy ta się urodziła. Jej ojciec umiera na Zgniliznę, którą mogą powstrzymać tylko najdroższe specyfiki. A ona sama wchodzi w fatalny układ z naczelnym perfumiarzem Aphorai. Na domiar złego podpisuje umowę, która wcale nie jest jasna i uczciwa, jak wydawało się młodej dziewczynie na początku jej przypieczętowania.
Po drugiej stronie, w imperium Aramteshu, cesarz Kaddash umiera od dziesięciu obrotów gwiezdnego koła, a jego miejsce ma zająć książę Nisai. Ma on swego przyjaciela i jednocześnie swoją Tarczę (czyli najbliższego strażnika), Ashradinorana. Wyruszają oni do Aphorai, gdzie mają się zjawić w dzień/noc Kwiatowego Księżyca.
Wszystko byłoby dobrze i miało szczęśliwe zakończenie, ale książę zostaje otruty i zapada w sen. Osobą, która może mu pomóc jest Rakel. Wszystko byłoby proste, ale jest ona oskarżona o otrucie. Co za tym idzie? Żeby uratować następcę tronu musi uciec. A jedyną osobą, której zależy na tym, żeby książę wyzdrowiał jest Ash.
Wyprawa nie jest łatwa. Bohaterowie muszą przemierzyć prawie całe imperium w poszukiwaniu składników. Problem polega na tym, że są gonionymi uciekinierami oskarżonymi o zdradę. Ash musi wykazać się odwagą, a Rakel idealnym powonieniem. Jeden zły składnik oznacza śmierć. Prastara magia powstaje, a zło czai się tuż za nimi.
Czyżbyś sugerował, że nie można za kimś tęsknić po jednym dniu rozłąki? Współczuję twemu uschłemu sercu.
– Nie powiedziałam słowa – ripostuję, udając oburzenie.
– Twoje myśli niemal do mnie krzyczały.
Przemyślenia
Historia napisana jest z perspektywy Rakel i dodatkowo przeplatana w oddzielnych rozdziałach z perspektywą Asha. Czyta się to naprawdę dobrze, bo nie ma zbędnych powtórzeń. Pamiętam, że któraś z czytanych przeze mnie książek po postu mnie tym zabiła. Musiałam wtedy dosłownie przewracać strony, gdyż były to dokładnie te same sytuacje, ale z perspektywy drugiej osoby. Autor nie dodał nawet przemyśleń drugiej strony było to jedynie zwykłe kopiuj i wklej. Dobra… nie będę już kontynuować o tamtej książce. Wróćmy do perełki “Shadowscent: Kwiat Mroku”.
W książce nie ma Ziemi, nie ma znanego nam czasu. Jest po prostu wizja autorki. I to jest piękne.
Książka “Shadowscent: Kwiat mroku” to młodzieżówka z fantastyki przygodowej. Czyta się ją niezwykle szybko, dlatego odkładałam ją kilka razy na półkę i szłam coś porobić, tylko po to żeby móc powzdychać, pomyśleć… i zatrzymać się na chwilę w przedstawionym świecie. Jedyna rzecz, której mi brakowało to mapka. Idealnie byłoby zobaczyć wszystkie miejsca podróży bohaterów i to tak jak widziała to autorka. Szukałam również jakiś dodatków na stronie P. M. Freestone, ale niestety nic nie znalazłam. Może jedynie informację, że druga część jest ostatnią częścią. Myślę, że to fajnie ponieważ nie trzeba będzie czekać w niecierpliwości dwóch lat, żeby poznać całą historię. Dlatego z przyjemnością poczekam chwilę na część kolejną- ostatnią już część.
Fajną sprawą zawartą w książce są opisy zapachów. Dzięki temu wyostrzacie sobie zmysły i próbujecie przenieść się jak najbliżej świata, o którym czytacie. Znacie książkę “Pachnidło”? Ona również jest o zapachach. Jednak… ja przeczytałam ją do połowy z uwagi na fakt, że nie mogłam w ogóle jej poczuć, nie mówiąc już o zapachach. A tutaj? Czułam wszystko. No może wszystko, oprócz kwiatu mroku. Sam pomysł na całą historię wydaje mi się bardzo oryginalny. Nie jest to książka, o której się zapomni po kilku dniach, czy nawet miesiącach. Zajmie ona dumne i zasłużone miejsce na półce. Dodatkowo będę ją ciepło wspominać i odliczać dni do premiery części II.
Rana po tym, jak ktoś zawiedzie twoje zaufanie, jest najtrudniejsza do zagojenia. I na zawsze zostaje po niej blizna. Na zawsze.
Za książkę “Shadowscent: Kwiat mroku” bardzo dziękuję wydawnictwu Zielona Sowa.
Jeszcze jedna recenzja książki z tego wydawnictwa “Honor Code: Wbrew jej woli“.

